Dawno tu nie pisałam ale wybaczcie mi! długo mnie nie było i nie miałam jak. 20 sierpnia wróciłam do domu... miałam tak wypasiony wyjazd, ale może od rzeczy:
2 SIERPIEŃ:
O 17 wyjechałam ze Skweru z Gdyni z ok. 100 nieznanymi mi osobami (normalka). I najgorsze było to, że oni już się wszyscy znali (no, nic dziwnego... to był przecież 10 dzień obozu). Po drodze robili fotki śpiącym osobom i nawet git było. Okazało się, że z taką Kingą byłam na koloniach jakieś 8 lat temu. tylko obie nic z tego nie pamiętamy. no, cóż. skleroza nie boli! Wieczorkiem dojechaliśmy do Kołczygłów, małej miejscowości koło Bytowa. Tam wprowadziłam się do dużej sali, takiej jakby gimnastyczno-rekreacyjnej ;P bo my jakby co mieszkaliśmy w szkole. Razem było nas tam z... 16 dziewczyn!
3 SIERPIEŃ
Razem z tą kolonią pojechałam do Ustki na plaże! gitaśnie było! z kumpelkami zakopywałysmy sie po głowy w piasku mam nawet nasze zdjęcie, od Smolusi (thx =*) i łaziliśmy sobie po takim jakby bulwarku po powrocie gralismy sobie w ping-ponga strasznie to lubię! wieczorkiem troszkę smęciłam, ale jak poszłam na dyske to wszystko było znów oki! to była ich pożegnalna dyska, więc dość długa no, czyli to co lubie!
4 SIERPIEŃ
Rano wyjechaliśmy z Kołczygłów. Prawie 8 godzin wlekliśmy się do Pułtuska (czyli do ich miasta). Ale podróż w miarę minęła. Na miejscu byliśmy koło 17 godziny. Wtedy odebrała mnie p.Grażyna i resztę dnia spędziłam u niej. Prawie cały czas siedziała na necie, ale to szczegół. W miarę było, ale troszkę dół. Wiadomo…
5 SIERPIEŃ
Raniutko wstałam, wyszykowałam się i zawieźli mnie na zbiórkę pod taką szkołę. Wyjazd miał być koło 8, ale przesunął się na 9. I jak zwykle wyjechałam znając 2 osoby i 2 kojarząc sprzed 2lat. Podróż była dość męcząca. Trwała 10,5 godziny. Siedziałam z jakąś (… kucharką =/ nie ma to jak mój fart. Gdy dojechaliśmy do Zakopanego, przydzielili nam salę 26 (bo znów mieszkaliśmy w szkole). No i dowiedziałam się z kim będę w sali: z Dominiką, Gosią, Martą, Nacią, Kasią i takim małym Mateuszem. :/ Resztę dnia spędziliśmy na rozpakowywaniu się i takich tam sprawach. Udało nam się nawet załapać na prysznic, gdzie na zasłonach była chyba hodowla grzybów ;P no, każdy ma jakieś hobby
6 SIERPIEŃ
Pojechaliśmy takim śmiesznym wyciągiem na Gubałówkę. Na górze było saneczkowe szaleństwo. W rurze było 2zł, na które polowałyśmy, no ale cóż. Nie udało się go wyjąć. szkoda. Ale super się zjeżdżało! tylko szkoda, że niektórzy tak wolną jeżdżą… Potem połaziliśmy po sklepach…dużo tam ich jest! Niestety, musiałyśmy się opiekować Matim… oj, to była ciężka sprawa. On wszędzie łaził i ciągle go szukałyśmy no, ale jakoś to przeżyłyśmy. Z Gubałówki zjeżdżaliśmy wyciągiem buforowym (taka jakby lecącą 6-osobową ławką z oparciem :lol No i my usiałyśmy w szóstkę na jednej ławce. Przez całą drogę mijając wjeżdżające ławki krzyczałyśmy do innych różne głupoty ;P normalnie taka bk. Na koniec to zaczęłyśmy podnosić oparcie z przodu. No i mogłyśmy w każdej chwili wypaść. Zapomniałyśmy tylko, ze przed nami była kadra… no i oni oczywiście wszystko widzieli. =/ wrrr… Dostałyśmy karę, sprzątania przez 2 dni na stołówce :/ Jak wróciliśmy do szkoły, to okazało się, że już przyjechała Stokrotka, 96 osób z Olsztyna. Zajęli cały parter. Do naszego pokoju wprowadzili się: Ola i Przemek.
7 SIERPIEŃ
Od rana strasznie źle się czułam… Bolała mnie głowa, miałam straszny katar i chyba temperaturę. Cały ranek siedziałam w szkole, razem z Matim i Przemkiem, którzy zostali ze mną do towarzystwa ;P graliśmy ciągle w karty. Potem przyszli do nas jeszcze Kuba i Pecha i dalej graliśmy… Po południu zaczęłam się czuć coraz lepiej, więc opuściłam szkołę. Poszliśmy: część nas na basen, a reszta na mecz piłki nożnej RAP vs GÓRALE. Było zaczepiście! Chociaż Górale wygrali 4:3. Strasznie śmiesznie grali. Po meczu latałam z notesem i aparatem po boisku i zbierałam autografy: udało się wziąć od: M Mroczka (z M jak Miłość, zrobiłam mu tez fotkę), H Kasperczaka (byłeo trenera Wisły Kraków), G Jędrzejczaka (nie wiem skąd ) i jakiegoś jeszcze jednego typka. Beka. Dzisiaj dojechała do nas jeszcze Asia.
8 SIERPIEŃ
Od rana nuuudy. Na dworze padał deszcz, więc nie było możliwości gdziekolwiek pójść. Po południu oglądaliśmy na sali mecz siatkówki: NASI CHŁOPACY vs GÓRALE beka była. Się ciągle wydzierałyśmy i im kibicowałyśmy. No i potańczyłam sobie na boisku… to musiało zajefajnie wyglądać, ale sweet było. potem do nocy graliśmy w siatkę. Super! Takkk… tylko, że moje przeziębienie z każdym dniem jest coraz mocniejsze ciągle kaszlę!
9 SIERPIEŃ
Byłam na Nosalu… czyli najgłupszej górze w Tatrach (jak dla mnie ;P) Nie lubie jej, bo jest stroma i na niej pełno błota. Na dodatek nie mogłam normalnie oddychać z powodu kataru. I zapomniałam wziąć ze sobą husteczek… masakra ;/ po powrocie do szkoły CAŁY czas siedziałam z Olą na Sali i razem z ULUNGAMI czyli chłopakami ze Stokrotki grałyśmy w siatkę. Beka była, bo oni tak się wydurniali hehehe a ja cały czas się poświęcałam i lądowałam na glebie i się ze mnie nabijali. i ja miałam obciach za każdym razem jak się odezwałam, bo już zaczęłam tracić głos. Zamiast normalnego piałam jak kogut =/ totalna załamka.
10 SIERPIEŃ
No i kolejna moja życiowa tragedia. Nie mogłam iść na Giewont, bo pielęgniarka stwierdziła, że by mnie tak przewiało i bym była jeszcze bardziej chora (jeśli to w ogóle możliwe) Zamiast tego byliśmy z p.Marianną, Kubą, Pechą, Matim i Kasią na Kalatówkach, w takim schronisku. I opalaliśmy się na górskiej łące =P git było! Wieczorem poszliśmy na Krupówki na zakupy. Jak wychodziliśmy była śliczna pogoda, więc nikt nie zabrał ze soba foliaków. Ale jak już się zbieraliśmy to zaczęło lać. Więc musieliśmy je sobie kupić. I szliśmy z Krupówek w ulewie ok.3 kilometrów, pod górę do szkoły. Było zimno i mokro i… całkiem ciemno (ok. godziny 21) ;P z Asią nam odbiło i zaczęłyśmy biec. Takim sposobem dogoniłyśmy Kubę i razem z nim biegłyśmy. Wiatr zwiał nam kaptury i podwiewał płaszcze więc byliśmy cali mokrzy. Już potem zaczęliśmy wskakiwać w kałuże i w ogóle. Sweet było i jeszcze później jak moknęłyśmy stojąc pod rynną…
11 SIERPIEŃ
Nie wiem jakim cudem, ale po tym jak przemokłam i zmarzłam czuję siętroszke lepiej niż wczoraj ale niestety dalej pieje i wstydze się odezwać Po południu był chrzest Stokrotek. Ale beka była. Najpierw brali delikwenta, zawiązywali mu oczy. Kazali zdjąć buty i skarpetki (fuu!) i na boso prowadzili korytarzem. I wmawiali im różne że maja teraz skoczyć, albo coś takiego. potem kazali szukać piłeczki w worku z pokrzywami, oraz włożyć palec w takie jakby gówno (czyli Nutelle). I musieli to zjeść (ale jak się wyrywali ;P) Potem zdejmowali im opaskę ikazali skakać przez kozła, czołgac się pod ławkami i jeść „malinki” (pyszną mieszankę keczupu, musztardy i dżemu czy jakos tak) straszna miałyśmy z nich bekę bo to oglądaliśmy! A potem zaczął się mój pechowy dzień… ciągle wywalałam się, nabiłam sobie sobie big śliwkę na nodze, wysmarowałam bluzkę niebieskim lakierem do paznokci, dostałam w głowę piłką ze ściny od Górala, jak grali w siatkę, potem w ramię, rozwaliłam piłką 2 lampy na sali gimnastycznej (przez przypadek ) i miałam bekę z takiego typa. Pyta się mnie która godzina: ja na to 18:25, a on na to NIE! Za 35 minut 19, a ja NIE 18:25, on NIE za 35 minut 19, a ja NIE… 25 minut po 6… a on: Na to mogę się zgodzić i podał mi rękę… beka
A wieczorem, grając w siatkę
12 SIERPIEŃ
Po dłuuuuugiej drodze busem do wejścia na trasę na Morskie Oko udało nam się dojechać. Na drodze był kilkukilometrowy korek, więc nasz crazy kierowca jechał prawie cały czas lewym pasem jezdni beka była. Na Morskie Oko szłam przez jakąś dolinę, koło największego Polskiego wodospadu Siklawy i przez Szpiglasowy Wierch (2173m.n.p.m) i jestem so happy, że na niego weszłam warto było… Szłam tam w krótkich spodenkach, po ok. 20 cm śniegu przez kilka kilometrów. Rzucaliśmy się śnieżkami i git. Było strasznie ślisko więc kilka razy wylądowałam na tyłku ;P Gdy doszliśmy do Morskiego Oka z Asią rzuciłyśmy się do schroniska na zapiekanki, ale nie udało nam się na nie pójść… była za duża kolejka zadowoliłyśmy się popcornem. ;P a potem prawie całe 8km w powrotną drogę biegłyśmy… na zapiekanki! Ciągle, jak brakowało nam sił to mówiłyśmy… o zapiekankach zapiekankach gnałyśmy! Trasę z Morskiego Oka pokonałyśmy w ok. 1 godzinę! i od razu pobiegłyśmy na pyszne, chrupiące zapiekanki! od rana żyłam przecież na kanapce, batoniku i popcornie! A to było już przez 6. Po 15 minutach po nas zaczęli przybiegać inni i w 15 minut zjawiła się reszta. Pojechaliśmy do szkoły. Z przystanku miałyśmy takiego powera, że biegłyśmy do szkoły, a potem za schodach usiadłyśmy i nie mogłyśmy wstać. Byłyśmy całe przemoczone od śniegu i podrapane od skał. Ale SUPER było!!! Wieczorem miałyśmy i tak siłę na siatkówkę. No i Asia dzisiaj pojechała
13 SIERPIEŃ
Strasznie bolała mnie noga po wczorajszym wejściu (kulałam i wogle) więc z taką jedną Martą zostałyśmy w szkole zamiast iśc w jakąś dolinkę (ona tez miała coś z nogą ;P) siedziałyśmy w szkole i cały czas grałyśmy w siatkę. I tak przez cały dzień! Ale fajnie było, i śmiesznie, bo chłopacy ULUNGI zabójczo grali w siatkę. A wieczorem to była taka beka… na meczu siatki podchodzi do mnie Pecha i mówi, że jakis typ chce mój numer kom. No i pokazał mi który. Taki jeden o ba. Byłam w szoku. Ten typ się we mnie wgapiał normalnie od początku obozu, czułam się obserwowana. I nie dałam mu… może i jestem wredna, ale ja przecież go wcale nie znam! Ale beka.
14 SIERPIEŃ
Byłam przed południem w kościele, a potem grałam w siatkę. I jak zwykle gleba. :/ i to taka, że zakrwawiłam sobie klapka potem pojechaliśmy na basen i po drodze -siedziałam z 2 chłopakami ze Stokrotki, był korek i było mi tak gorąco… spaliłam cegłę :/ i nie wiem co oni sobie pomyśleli. Taki jeden ciągle się na mnie wgapiał. Odwracał się i się lampie. Wrrr… ja gadałam z nimi i taka beka. na basenie było super! Pływałam sobie na głębokim, bo śmiesznie jest, gdy dno jest ponad 2 metry pod tobą ale gdyby nie było zaczepionych linek pomiędzy torami to nie byłoby tak fajnie.
15 SIERPIEŃ
Dojechała moja mama. Byliśmy w Dolinie Kościeliskiej Kościeliskiem Kościeliskiem takim Wąwozie: Kraków. Sweet. Szłam przez ciemną jaskinie, trzymając się łańcuchów. Było ślisko i super! po południu znów siatkówka (a jakby inaczej!)
16 SIERPIEŃ
Ranek siedziałam w szkole i się nudziłam, a potem pojechaliśmy na dwa samochody na Słowację. git. Byłam kilka godzin w takich zajeffajnym AquaParku w Liptowskym Mikulasie. Zjeżdżałam sobie (jak to ja) ze wszystkich możliwych zjeżdżalni i później byłam cała poobijana (ale to normalne u mnie). Ale super było! Kąpałam się w cieplutkich basenach termalnych termalnych było mi ciepło, mimo, że nie było zbyt ciepło. Były takie bekowe bąbelki, rury z mocna wodą, kółka, w których się biegało dookoła, wielkie fale itp. Na Słowacji wiadomo byłam na słodyczach ;P pycha! :p Jak wróciłam do szkoły (przed 23), okazało się, że Stokrotki miały dzisiaj śluby i Kasia opowiedziała mi co się działo jak mnie nie było buhehehe Niestety, już nie zdąrzyłam pójść na dyskę, bo się skończyła tuż po moim powrocie.
17 SIERPIEŃ
Rano byłam na zakupach, na Krupówkach i pod Gubałówką. Fajnie! Dziwne, ile to kasy można wydac w jeden dzień po południu grałam w siatkówkę. Wieczorkiem wyżywałam się na sali i potem na dysce. I z Kasią latałyśmy i wkurzałyśmy takiego typa, Plastusia, bo on nas tez wkurzał. Ale sweet. Fajnie było!
18 SIERPIEŃ
Dość smutny dzionek… wiadomo, takie SA zwykle pożegnania i koniec obozu. Wcześnie rano pakowanie a potem latałam po szkole jak kot z pęcherzem i żegnałam się z wszystkimi… no, niektórzy się nie żegnali ze mną… olali mnie, ale cóż. Przeżyłam to jakoś :/ Potem z mama pojechałyśmy dwoma busami: najpierw do Nowego Targu, a stamtąd do Szczawnicy. Zakwaterowałyśmy się z takim słodziusim domku z balii. a potem poszłyśmy na miasto na obiad i pojechałyśmy na spływ Dunacjem. Super było! Płynać po rzece na tratwie prawie 2 godziny. Sweet! I tak minął kolejny dzień…
19 SIERPIEŃ
Rano poszłyśmy na Sokolicę (to taka góra). Była stroma i śliska, ale były poręcze. Widziałam ta reliktową sosne na szczycie. Nawet niezła… ale i tak uważam, że Pieniny to nie są góry. Normalnie Tatry, Bieszczady i Karkonosze to taky, a wszystkie inne to jakieś kiepskie podróby. Po południu byliśmy w Wąwozie Homole. Taki tam… i widziałam osła, który stał jak posąg ale potem chciał urzreć panią, która dała mu jabłka w wiadome miejsce aż zaczęła się drzeć! były tam też słodkie, 1-dniowe owieczki i taki pies hehe
20 SIERPIEŃ
Wstałyśmy wcześnie rano i z dużymi plecakami szłyśmy z 2 km. Na autobus. To cud, że doszłam jechałyśmy bez problemów. o 11 byłysmy Krakowie na dworcu PKP. Tam szybko kupiłyśmy bilety na pociąg o 12 no i wsio. Podróż pociągiem minęła spoko. Wieczorkiem byłam już w domu!!! Nareszcie w Gdyni! Jak to miło!!!
|