23.04.2005 :: 21:39
Każdy dzień przybliża nas do WAKACJI... jeszcze zostało tych dni z 62... uff! Mam nadzieje, że szybko zlecą! Ta sobota minęła tak jak zwykle! Rano pobudka. Puściłam sobie po pokoiku koszatki, które mnie gryzły i łaziły mi pod kołdrą i drapały i wogle. masakra z nimi! A potem, wlazły za szafę i nie chciały wyjść. Cóż... takie są uroki świrniętych zwierzaczków. Na 11:00 byłam na Gosirku. I tam znowu były zawody StrongManów (ale tylko na połowie hali, na szczęście. Osiłki ciągnęły na czworakach auta i trzymały ciężary na wyciągniętych przed siebie rękach) Na drugiej połowie my (czyli szkolny klub UKS Orlęta ;D) i klub KL Lekkoatletyczny mialiśmy trening. Dziś dał nam trener w kość. Oj... czuję się jakby mi ktoś wypruł flaki ;p Mieliśmy najpierw rozciąganie a potem na materacach przewroty. qurka... jak ja nienawidzę tego! aaa... i czemu się śmialiście z moich przewrotów w tył? ;p żart. One były po prostu boskie! wiem o tym... Kręciło mi się w głowie po trzech fikołkach do przodu pod rząd... Potem próbowaliśmy robić gwiazdy i stawać na rękach. beka! A na koniec chętni próbowali robić salto w powietrzu. No i oczywiście ja byłam wśród nich... a jakby inaczaj?! ;p No i mi się udawało, choć teraz strasznie boli mnie kark... ojj... Potem p. S. sprzedawała nam za 1zł. (co za zdzierstwo!) nasze zdjęcia: z Pudzianem i naszego klubu). Po powrocie do domu naraziłam się mojej kocicy. Ja wracam, patrze a ona sobie przed domem żongluje myszką. Wzięłam ją za kark i "unieszkodliwiłam", a mychę wpakowałam do pudełka i wyniosłam na polanę, w krzaki. Oj... Łatusia nie była szczęśliwa! Cały dzień już potem chodziła i próbowała coś upolować. Trzeba to przyznać - łowna z niej małpa. 8) Pisanie scenariusza coraz bardziej mi się podoba! super zajęcie, choć czasochłonne! mam milion pomysłów, i trudno je wszystkie umieścić w jednym przedstawieniu... tak... stanowczo! Już niedługo będę rozdzielać role, więc teraz mi lepiej nie podpadajcie :D (chyba, że chcecie zostać denną babcią) Ciao!!!!!!!!