21.04.2005 :: 19:54
Strasznie zmęczona, zziębnięta, obolała, ale można powiedzieć, że szczęśliwa i zadowolona z siebie ;D no... powiedzmy ;8 Rano sobie wstałam o 7:00 (wow, to chyba jakiś cud!) przez prawie godzinę przepisywałam na Polaczka opowiadanko. Ono, już skończone zajmuje mi 7 stron. (no coment, pliiis...) Potem do szkółki go, go, go... (na 10:30) Pierwsza była sztuka. A raczej muzyka. Na niej byliśmy na przedstawieniu klas 5 odnośnie ochrony środowiska... Jaka beka była, ale fajnie! Potem pani Sz. odpytywała nas z piosenki "Witaj Majowa jutrzenko"... to żałosne! Ale dostałam 5 i jestem zadowolona. Na matmusi dalej algebra. Tym razem obrzydliwe obliczanioe niewiadomych. Dla mnie i tak każdy x to takie samo gie. No, a potem zostaliśmy (tylko wybrańcy ;P) przymusowo zwolnieni z dalszych lekcji! (mnie ominął: angol, polaczek, basenik i rela. I w sumie 3 sprawdziany!) to się nazywa fart! Wiadomo, każda Marta ma farta! ;p Odezwała sie moja poetycka dusza ;D no więc, zamiast dalszych lekcji, pojechaliśmy na zawody, do dańska Żabianki na AWF. Tam były konkurencje i to na dworzu! brrr.... Było strasznie lodowato i będzie cud jak się nie rozchoruje! normalnie, masakra! Latać w krótkich spoodenkach po po boisku gdy temperatura jest z ok. 8 stopni... Ja skakałam wzwyż. beka z tego była! Zaczynaliśmy od 1:05. Ja to skoczyłam bez problemu, tak jak 1:10. 1:15 jeden raz zwaliłam, a 1:20 znów bez problemu. Całkiem ległam na 1:25... wrr... nie udało mi się tej wysokości zaliczyć. Na ostatnim, trzecim podejściu to rypłam nawet nogą w słup. hehe... auć! teraz wszystko mnie boli. Potem powrót do domciu. Byłam tam dopiero o 19:10... i pomyśleć, że jeszcze 5 razy będe na takich zawodach! Cały powrót do domu to była istna klęska... po prostu mam dosyć tego ględy! boli mnie głowa... i brzuch od śmiania się! aaa.... i tu info do wszystkich z VIa! Błagam nie przychoćcie juterqo po II lekcji po pytania na prace klasową z matmy... ;D no, ja już kończę... pozdro for all i =* for WIADOMO KTO! Ciao!!!